Filipiny – Dlaczego lepiej podróżować samemu niż z kobietą?
Miałem sen. Wspaniały sen. Wszystko wyglądało jak na idealnych wakacjach. Słońce, złocisty piasek i błękitna woda… Tego mi było trzeba. Dookoła kręcili się moi przyjaciele. Raczyli się to piwem, to papieroskiem. Słońce zmysłowo grzało mnie w przedramiona i kark. W tle pobrzmiewała muzyka. To było to. Istna sielanka. Czułem, że złapałem Pana Boga za nogi. Stałem w bezruchu i uśmiechałem się do siebie. Szczęśliwy, spełniony. Za chwilę usłyszałem głos odpalanej betoniarki. Sekundę po tym zaczęła trąbić na mnie koparka. Zszedłem z drogi. Przypomniałem sobie, że jestem na budowie. Ocknąłem się.
Podróżowanie z kobietą
Tkwiłem w samolocie z Kuala Lumpur w Malezji do Cebu na Filipinach. Siedziałem z kobietą. A dokładniej z Cristiną z historii „Ciasna Cipka” (dostępnej tylko w książce). Nigdy wcześniej nie podróżowałem z babą. I skłamałbym, gdybym napisał, że tytuł tamtej historii nie wywarł wpływu na moją decyzję. Wolałem kuć to ciasne żelazo, póki gorące.
Są cztery powody, dla których wolę podróżować sam.
- Po pierwsze, nikt mnie nie wkurwia.
- Po drugie, na nikogo nie muszę czekać.
- Po trzecie, jest zdecydowanie taniej – szczególnie jeśli babka nie ma swoich środków.
- Po czwarte, zawsze robię to, na co mam ochotę.
Nikt mnie nie wkurwia
Kłótnie w trakcie wspólnych wyjazdów to standard. I większość brudów wychodzi po alkoholu. Przynajmniej tak jest ze mną. Człowiek w ciagu dnia zbiera wszystko do kieszeni i w zasadzie nie odzywa się słowem. Dopiero po pijaku wykopuje topór wojenny albo chociaż siekierkę nieporozumienia. I wtedy w ferworze walki padają najcięższe oskarżenia. Nierzadko o masakrę w Srebrnicy czy pacyfikację kopalni Wujek.
Czas jeszcze wszystko potęguje. Bo w podróży jesteś z tą osobą przez 24 godziny na dobę. Po tygodniu bycia razem budzisz się rano z nadzieją, że będzie obok ciebie leżał ktoś inny. Starsza pani z ryneczku, górnik z kilofem czy proboszcz z konfesjonałem.
Opowiem to na przykładzie. Cristina miała obsesję na punkcie swojej wagi. Nawet na Filipinach, dokąd przyjechaliśmy wypocząć, musiała się ważyć. Gdy postanowiliśmy, że następne 10 dni spędzimy w jednym miejscu, ta od razu zaczęła namawiać mnie na kupno wagi. A przecież to było ostatnie miejsce, żeby zadręczać się takimi pierdołami.
– Tony… – Zaczęła. – Dzisiaj wyglądasz niesamowicie męsko!
– Dobra! – Spojrzałem na nią podejrzliwie. – Mów wprost. Czego chcesz?
– Wiesz… – Westchnęła. – Widziałam, że mają tam w sklepie wagi.
– Ty znowu z tym ważeniem?
– No ja już taka jestem. Jeśli Ci się nie podoba, to…
– Po cholerę nam ta waga? – Przerwałem jej. – Nie możesz kilka dni wytrzymać?
– Ojej. Ona nie była droga. Tony, proszę cię….
– Sama sobie kup. Masz przecież oszczędności – skomentowałem.
– No tak. Ale za swoje oszczędności chciałam kupić coś innego.
Kupiłem jej tę wagę. Wchodziła na nią codziennie rano, zaraz po wyjściu z kibla. Odczytywała wynik, przeliczała z kilogramów na funty i notowała w telefonie. I któregoś dnia z czystej ciekawości sam wszedłem na wagę.
Gdy tylko umiejscowiłem obie stopy na odważniku, zauważyłem, jak waga posiniała. Wydała taki dźwięk jak drewno zaraz przed złamaniem. Odpadła też jedna śrubka. Spojrzałem na tablicę wyników i przetarłem oczy. Zwróciłem tym uwagę Cristiny. Ta od razu rzuciła:
– Czyżby brakło skali? – zapytała, chichocząc.
– Kurwa, ta waga jest w Fahrenheitach.
Christina zaczęła się głośno śmiać. Miała wręcz napady kaszlu. A ja usiadłem wkurwiony na łóżku. Gruby i zły.
Na nikogo nie muszę czekać
Za każdym razem, gdy chcieliśmy dokądś wyjść, Cristina pakowała się do łazienki. Nakładała tony maści, kremów, podkładów, papy dachowej, zaprawy cementowej i uszczelniaczy dekarskich. Ja w tym czasie nie miałem nic do roboty. Nie było sensu się z powrotem kłaść. Internet nie hulał, a telewizji nie rozumiałem. Zostawała telegazeta. Więc co robiłem? Pisałem tego bloga. I Cristina zawsze miała o to do mnie pretensje.
– Znowu napisałeś historię, jak przerżnąłeś jakąś laskę?
– Nie będę tego komentował.
– Ile już ich było, co? Sto, dwieście?
– Uchylam się od odpowiedzi.
– No mów, chcę znać prawdę!
– Tak z dziesięć. – Skłamałem.
– Aha! – Prychnęła pod nosem. – Chyba netto…
Po jakimś czasie zaakceptowała moje pisanie. Jednak absolutnie nie chciała, żebym o nim wspominał.
A wracając do jej wizyt w łazience: gdy już się zrobiła na boginię kibla (co czasami trwało 40 minut), zawsze wychodziła z pytaniem:
– Tony! Ładnie wyglądam?
– Fantastycznie! – Kłamałem.
A gdy ja wychodziłem z tej samej łazienki, zawsze mówiłem:
– Na razie tam nie wchodź…
Jest zdecydowanie taniej
To pozostawię bez komentarza. Chyba nie muszę tego wyjaśniać. Dodam tylko, że po podliczeniu wszystkiego facet dochodzi do prostych wniosków: że może lepiej zainwestowałby te pieniądze, gdyby wydał je na kobiety, które nigdy nie boli głowa.
Robię zawsze to, na co mam ochotę
Kobiety uwielbiają planować. Nawet jeśli nie, to lubią mieć świadomość, że jest jakiś plan. Wtedy mogą się odprężyć i wrócić z powrotem do kibla, by nałożyć klej dekarski na twarz. I są dwa rodzaje kobiet: takie, które zaplanują wszystko same, i takie, które czekają, aż ty wszystko zaplanujesz.
Ile razy miałeś tak, że ułożyłeś świetny plan na wieczór, a ona i tak na koniec narzekała? Włożyłeś w to mnóstwo starań, wydałeś pieniądze, a ta cały czas kłapała dziobem, że coś jest nie tak.
Babie nie dogodzisz. Nie ma nawet sensu się starać. Zawsze będzie wydziwiała, niezależnie od Twoich wysiłków.
Pamiętam jak dziś, gdy przed spotkaniem z jedną Polką narobiłem jedzenia. Pewnie nawet to czyta, skubana. A gołąbki to nie taka prosta sprawa!
Siedziałem z kapustą i mięsem dobre dwie godziny. Rozlatywało się to chujstwo we wszystkie strony. Kapucha się rozgotowała, mięso śmierdziało. No tragedia. Ale zrobiłem. I nawet przypominało to gołąbki, gdyby nie liczyć brązowej taśmy klejącej dookoła.
I co?
I jej również coś nie pasowało!
– Nie wiem, dlaczego kręcisz nosem… – Zacząłem wtedy. – Te gołąbki są całkiem dobre. Całe dwie godziny je robiłem. No spróbuj chociaż!
– Może i tak jest, Tony – odparła. – Ale większość ludzi do kina zabiera popcorn.
Lubisz czarny humor? Chcesz więcej historii? Kup sobie książkę!
—-
Następna historia:
Oczy szeroko otwarte
13 komentarzy