Kambodża – Brazylijki to prawdziwy dynamit
Nadeszły święta Bożego Narodzenia. Poszedłem z Holendrem do klubu. Poznaliśmy dwie Brazylijki. Pierwsza była szczupła, miała niesamowicie melodyjny i kobiecy głos. Druga miała pulchną dupę i usta tak szerokie, że gdyby nie miała uszu, to pewnie uśmiechałaby się naokoło. Zmieściłaby do środka kabaczek.
Dziewczyny były miłe, kokietowały, tańczyły. Nie reflektowały jeszcze na nic więcej, bo nie chciały wyjść na zbyt łatwe. Jednak ustawiliśmy się na następny dzień. W zasadzie wszystko było zaklepane. Holender zajął się tą szczuplejszą, a ja zadowoliłem się kobietą kabaczkiem. Trzeba było tylko skoncentrować się na tym, żeby nic nie zepsuć. I właśnie tu pojawił się problem.
Holenderka
Następnego dnia wyszła z nami jeszcze jedna kobieta. Była Holenderką i zajmowała łóżko naprzeciwko mojego. Miała na imię Mara. Dawała mi odczuć swój dystans i pogardę do Polaków. Wisiało mi to. W klubie nie było jeszcze Brazylijek. Z racji na lekkie wstawienie i nudę zacząłem podrywać tę Holenderkę. Włączył mi się tryb playboya. Wkręcałem niesamowitą bajerę. W takiej formie, jak byłem wtedy, namówiłbym Matkę Teresę na wiele złych rzeczy. Wcisnąłbym jej kit, że jestem astronautą albo operatorem kombajnu.
– Wiesz, Mara, dziś jest mój dzień. Mogę mieć każdą w tym klubie – powiedziałem zarozumiale.
– Taaa… Jasne. Chyba jesteś zbyt pewny siebie. Nie ma na to szans.
– To zróbmy tak. Wskaż jedną kobietę, tylko niech wygląda na kogoś powyżej mentalnego zacofania. Podejdę do niej i po piętnastu sekundach ją pocałuję.
– Ale ty głupi jesteś! – Parsknęła śmiechem. – Przecież nie jesteś Bradem Pittem ani Ryanem Goslingiem. Ogólnie brzydki jesteś. Ale w porządku. A co, jeśli ci się nie uda?
– Jeśli nie uda mi się, to do końca wieczoru będę kupował ci drinki. Jeśli jednak powiedzie mi się, to tej nocy zrobię z tobą to, co będę chciał. Deal?
– Zgoda. I tak nie masz szans. Czekaj, czekaj… Kogo by tu wybrać, żeby nie było zbyt łatwo?
Brazylijki
Zaczęła rozglądać się po klubie, a także wyjrzała na ulicę. Ten klub miał ogródek piwny i trudno było dokładnie stwierdzić, kto jest w środku, a kto poza nim. Powoli docierało do mnie, na co się zgodziłem. To było niedorzeczne. Gdyby od tego zależało, czy przeżyję, czy nie, to w zasadzie już wtedy mógłbym popełnić samobójstwo. Szanse były marne. Bukmacherzy nie podeszliby do tego zakładu poważnie.
– Mam! – wykrzyknęła do mnie Mara. – Wybrałam ci laskę.
– Którą?
– Patrz tam, przy wejściu stoją dwie Latynoski. Żeby minimalnie ci to ułatwić, pozwalam ci wybrać którąś z nich. Masz piętnaście sekund od momentu rozpoczęcia rozmowy! – Zaśmiała się.
Odwróciłem się w kierunku wejścia, a tam stały Brazylijki, które poznaliśmy wczoraj. Ta z melodyjnym głosem oraz kobieta kabaczek. W myślach otworzyłem szampana. Czas było się zastanowić, jak tego wieczoru ukarać seksualnie Holenderkę.
Wyzwanie
– Dobra, idę do nich – wypowiedziałem, udając zrezygnowanego.
– Chcę to widzieć, panie playboyu. Od razu weź mi dwa razy mojito, bo ciemno to widzę.
Podszedłem do dziewczyn.
– Hej! – wypaliłem z uśmiechem na ustach.
– Hoi, Antonio! – Brazylijka odwzajemniła uśmiech.
– Długo tu jesteście?
– Może ze dwie godziny.
Minęło siedem sekund. Czas naglił. Czułem na plecach spojrzenie Holenderki.
– Nawet się nie przywitaliśmy… – rzuciłem do kobiety kabaczka. – Tak wszystko na chłodno.
– No to chodź tu.
Jedenaście sekund. Przysunąłem jej głowę do mojej, objąłem laskę jedną ręką za pas, a drugą wplotłem w jej ciemne włosy. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Obróciłem trochę głowę, aby móc kątem oka obserwować Holenderkę. Stała zamurowana z otwartą gębą. Wyglądała, jakby dowiedziała się, że naprawdę jej ojcem był Kwiczoł z „Janosika”.
– Kochanie, poczekaj tu na mnie – rzuciłem do Brazylijki. – Jestem tam z koleżanką i tylko odbiorę od niej swojego drinka. Zaraz jestem.
I oddaliłem się.
Brazylijski dynamit
Wracając do Holenderki, czułem się, jakbym wchodził na galę bokserską. Mara była w szoku. Kiedy ruszyła się wreszcie, spojrzała na mnie z podziwem i rzuciła mi się w ramiona. Od razu zaczęła mnie całować. Po chwili poczułem rozlanego na plecach drinka. Sekundę później ktoś zaczął mnie okładać damską torebką.
– Ty głupi chuju! – wrzeszczała Brazylijka. – Myślisz, że możesz się tak bawić kobietami? Kim jest ta dziwka?
Brazylijki w stanie złości to prawdziwy dynamit. Są nieobliczalne. Ta akurat tak mocno kipiała ze złości, że aż jej pokrywkę poderwało. Zaczęła celować torebką również w Holenderkę. Laski zaczęły się szarpać. Dopiero ochrona je rozdzieliła. Wiedziałem, że jest już pozamiatane z Brazylijką.
I trochę żałowałem. Ten kabaczek… Ech.
Pozostawało jedynie wykonanie warunków umowy. Mogłem zrobić z tą Holenderką, co chciałem. W takim momencie, gdy kobieta odczuwa ten strach, jest mimo wszystko niesamowicie podniecona. Głęboko w ludziach jest chęć bycia zniewolonym. Ekscytacja seksualna między dwojgiem ludzi pozostaje tylko wtedy, gdy zachowana jest biegunowość. Kiedy facet jest wyraźnie męski, a kobieta kobieca. Kiedy to ona czuje się przy nim taka malutka, bezbronna.
Dwie godziny później…
Odwiązywałem właśnie Marę i zdejmowałem jej opaskę z oczu. Przywiązałem kobietę tak, żeby była maksymalnie wypięta tyłkiem, ale pozostawiłem sobie również dostęp z przodu. Wstała i z wyraźnie obolałą dupą skierowała się do łazienki. Rzuciła tylko:
– Nienawidzę cię. Nie masz uczuć, człowieku. Jesteś chory i potrzebujesz pomocy! – Rzuciła w moją stronę długie spojrzenie. – Ale tego nie zapomnę.
No cóż, każdy ma coś z sadysty. Tym bardziej człowiek, który pisze blog o seksie.
Holenderka wróciła po kilku minutach i tym razem wtuliła się we mnie. Poleżeliśmy tak chwilę w milczeniu. Później zaczęła mi opowiadać o swoim ojcu. Był hazardzistą i wpakował rodzinę w kłopoty finansowe. I może się wydawać, że ich to od siebie oddaliło.
Wcale nie.
Wręcz ich to zbliżyło. Musieli zamienić dom na kawalerkę.
Chcesz więcej historii o seksie? Zamów książkę!
—
Następna historia:
Bamboo Train w Kambodży
15 komentarzy