Indie – Gwałty na białych turystkach
„Ruchałem ją” – właśnie taki podpis towarzyszy zdjęciom, które Hindusi robią sobie z białymi turystkami. Wrzucają je na swojego Facebooka, gdzie dostają tysiące polubień i komentarzy od innych Hindusów spragnionych białego ciałka Europejki lub Amerykanki. Oczywiście fotografowane kobiety nie mają o niczym pojęcia.
Gwałty w Indiach
Gwałty w Indiach i Egipcie oraz inne ataki na tle seksualnym są poważnym problemem. I nie dotyczy to tylko i wyłącznie białych turystek, ale ogólnie kobiet. Płeć piękna jest traktowana jako ta gorsza. Często w trakcie ciąży, gdy młoda para dowiaduje się, że będzie miała dziewczynkę, postanawia przeprowadzić aborcję. O tym oficjalnie się nie mówi, ale tak się niestety dzieje. Rezultatem takiego procederu jest dysproporcja w liczbie kobiet i mężczyzn. A potem po Indiach błąkają się całe stada wygłodniałych seksulanie mężczyzn, którzy wsadziliby we wszystko, co ma cycki, puls i nie jest odkurzaczem.
Biała kobieta w Indiach
Umówmy się, Indie nie są znaczącym punktem na seksturystycznej mapie świata. Próżno liczyć, że taka niewyżyta Niemka bądź Włoszka planuje wakacje do Indii, myśląc sobie: „Ale mam ochotę na Hindusa… Tak fajnie kiwa głową na boki… Nie schodziłabym z niego”.
Tak się nie dzieje. Kobiety po seks jadą do Egiptu, Turcji, Tunezji czy Kenii i Tanzanii. W poszukiwaniu wielkich fiutów i komplementów, których nie dostały od kilku lat w Europie. Opisałem cały proceder w dodatkowych rozdziałach książki „Bunkrów Nie Ma”, która jest dostępna w sprzedaży TUTAJ. Rozmawiałem z kilkoma Murzynami, którzy świadczą swoje usługi na Zanzibarze – oni opowiedzieli mi to i owo o Europejkach. Również o Polkach.
A wracając do Indii: podróżowanie po tym wspaniałym kraju na własną rękę jest dużo prostsze dla faceta niż dla kobiety. Z prostego powodu: nikt nie chce Cię wyruchać. Z ust kobiet, które w Indiach były już trochę dłużej niż ja, słyszałem takie historie, że nóż się w kieszeni otwierał i dziobał w udo. I nie chodzi nawet o gwałty na białych turystkach w Indiach, ale o zboczenia na tle seksualnym.
Oto kilka z historii, które usłyszałem zaledwie przez miesiąc pobytu.
Węgierka
Dziewczyna podróżowała z Varanasi do Bangalore. Autobus od kilku godzin nie robił żadnego postoju, więc ta zaczęła się zastanawiać, czy jest anatomicznie możliwe, żeby kobieta nasikała do butelki. Gdy jednak się zatrzymali, wszyscy mężczyźni podeszli pod najbliższy płot i załatwili potrzebę. Ta popytała dookoła o toaletę, ale okazało się, że żadnej nie było w pobliżu. Dopiero jakoś osiemnastoletni chłopak wydał się pomocny i zarzekał się, że wie, gdzie jest restauracja z ubikacją, i że z chęcią ją tam zaprowadzi. Dziewczyna się zgodziła. Gdy tylko weszli po schodach, okazało się, że nie ma tam restauracji, ale jest taras na dachu. Chłopak przysiągł, że odwróci się, gdy będzie sikała. Przebiegły skubaniec!
Dziewczyna może i była naiwna, ale nie aż tak, jak by tego ten Hindus oczekiwał. Zaprotestowała i kazała chłopakowi spadać. Cała historia skończyła się dobrze (dziewczyna poszczała się pewnie w gacie), ale nigdy nie przydarzyłaby się indyjskiej kobiecie. One są chronione pod tym względem; za takie coś ten chłopak dostałby pewnie w pysk od lokalnych facetów.
Recenzja książki „Bunkrów Nie Ma”
Angielka
Dziewczyna wraz z koleżanką jechała nocnym pociągiem z Bombaju do Agry. Wsiadły do wagonu sypialnego drugiej klasy. Pociąg ruszył i nic nie zwiastowało dalszych kłopotów. Zgromadzeni dookoła mężczyźni wpatrywali się w nie przez całą drogę. To nie jest w Indiach niczym nadzwyczajnym, bo nawet mnie jako facetowi takie sytuacje się zdarzały. Obserwowali, jak otwieram jogurt, jak drapię się po głowie, czytam książkę, mrugam oczami czy podpalam faceta siedzącego obok mnie. Żaden ruch, żaden gest nie mógł przejść niezauważony.
W każdym razie, gdy przyszła pora na spanie, w pociągu pogasły światła. Dziewczyny rozłożyły się na łóżkach, a po pięciu minutach na łóżku naprzeciwko facet wyjął fiuta i zaczął się masturbować, wpatrując się w blondynkę z Anglii. Gdy opowiadała mi to, byłem zdumiony, że takie historie są czymś tak powszechnym. Przez całą drogę nie zmrużyła oka, modląc się do Boga, w którego nie wierzyła, żeby tylko nie skończyło się gwałtem.
Włoszka
Ta historia zdarzyła się, gdy przybyłem z Varkali do Kochi pociągiem z poznaną dwa dni wcześniej Włoszką. Dziewczyna była dość atrakcyjna, co jeszcze podkreślała wkładaniem kusych ubrań. Ubrała się w takie spodenki, że aż zaprotestowałem. Jak dla mnie to było proszenie się o gwałt. Przebrała się – w spodenki, które były może dziesięć centymetrów dłuższe i kończyły się zaraz za pośladkami. Gdy wysiedliśmy z pociągu w Kochi, musieliśmy jakoś zabić czas w oczekiwaniu na następny pociąg do Bangalore. Dowiedzieliśmy się, gdzie jest jedyny bar w pobliżu, i poszliśmy do niego.
Weszliśmy do baru, który usytuowany był zaraz obok dworca. Czas się tam zatrzymał. Kolesie, którzy zalegali za stolikami i oglądali krykiet, nawet się nie ruszali. Pewnie dawno już nie żyli, ale właściciel postanowił zostawić ich sobie, żeby sprawić wrażenie popularnego baru. Wypchano ich watoliną i posmarowano olejkami.
W środku tak mocno śmierdziało od rozlanego piwa i chyba tych gnijących ciał, że pierwsze, o czym pomyślałem, to: „Gdzie by tu się zrzygać?”.
Kim byli klienci tego miejsca i po co przyprowadziłem tu tę Włoszkę? Wszyscy w barze siedzieli tacy przybici i przeorani życiem. Pili, by zapomnieć o wszystkich problemach i pozwolić, żeby życie choć na chwilę zdjęło im buty z gardła.
Bar w Indiach
– Francesca… – zacząłem. – To chyba nie jest najlepsza miejscówka?
– Ale dlaczego? – odpowiedziała. – Właśnie to mi się podoba. Jest autentycznie. Sama bym tu nie przyszła, ale że jestem z Tobą, czuję się w miarę bezpiecznie.
Miała do tego prawo. Do Indii przyjechałem prosto z Tajlandii, gdzie ćwiczyłem dość mocno muay thai. Obciąłem się prawie na zero, przez co w takich Indiach prezentowałem się jak ruski morderca. W Polsce wtopiłbym się w tłum, ale w Indiach wyróżniałem się i budziłem respekt.
Usiedliśmy na jednej z sof, zaraz obok facetów wypchanych watoliną, i zamówiliśmy dwa lokalne piwa Kingfisher. Do takich miejsc jak tamto nie przychodziły kobiety. Zgwałciłby je pierwszy lepszy Hindus. Od razu po przekroczeniu przez nią progu zaczęliby ją rezerwować:
– Pierwszy!
– Pier… drugi!
– Trzeci!
Posiedzieliśmy tak z kwadrans i wstałem od stolika do kibelka. Trochę obawiałem się o Włoszkę. Zostawienie jej samej choć na chwilę w indyjskim barze, gdzie nie było ani jednej kobiety, nie brzmiało jak najrozsądniejsza decyzja. Ale nie było wyjścia. Inaczej poszczałbym się w portki.
Gdy wróciłem, przy naszym stoliku stało już trzech facetów, próbując namówić Włoszkę do wspólnego zdjęcia. Znałem ten numer doskonale. Każdy z nich zrobiłby z nią zdjęcie, wrzucił na Facebooka, podpisałby je słowami „Ruchałem ją”. I potem posypałyby się lajki i komentarze wyrażające podziw. Gdy szedłem przez salę, żeby interweniować, zauważyłem, jak facet (którego wcześniej wziąłem za kukłę) masturbuje się dwa stoliki obok. Nie wiedziałem, jak zareagować. Bo co się miałem zapytać? „Przepraszam pana, czy mógłby pan przestać sobie walić?” Zresztą Indie to tak dziwny kraj, gdzie nawet krowa bajeruje małpy.
Zbiorowe gwałty w Indiach
Gwałty w Indiach stają się coraz większym problemem. Władze dopiero niedawno dostrzegły problem, gdy opinia publiczna na Zachodzie zaczęła to krytykować. Wcześniej Hindusi czuli się bezkarni. W Indiach nadal praktykuje się aranżowane małżeństwa, co sprowadza się do traktowania ludzi jak towaru. Zarówno to, jak i Hollywood, z którego Hindusi dowiadują się, że biała kobieta idzie tak szybko do łóżka, powoduje, że ci faceci nie mają oporów przed niczym. I choć nie jest to powód do żartów, to w Indiach na gwałt nie mówi się gwałt. Dla nich to pościg za buziakiem, który poszedł za daleko…
—
Następna historia:
Jak wykiwać policję na Bali?
13 komentarzy