Tajlandia – Prawo Morskie

Jeśli przez cały blog Bunkrów Nie Ma przewijają się historie po bandzie, to “Prawo Morskie” jest z nich wszystkich najmocniejsza. Jest najbardziej zakręconym wieczorem w moim życiu. A zaczęło się tak niewinnie…
Jeśli przez cały blog Bunkrów Nie Ma przewijają się historie po bandzie, to “Prawo Morskie” jest z nich wszystkich najmocniejsza. Jest najbardziej zakręconym wieczorem w moim życiu. A zaczęło się tak niewinnie…
Raj na ziemi nie istnieje. Wszystko to kwestia wyobraźni. Zanim się tam pojedzie, człowiek oczekuje, że będzie chodził z nieustannym wzwodem. Porównuje miejsce, w którym się obecnie znajduje, do owego raju. Wydaje mu się, że w jakiś sposób będzie się tam czuł bardziej zadowolony. A jak wygląda rzeczywistość? Te miejsca może i są piękne, ale nie doświadcza się tam cudów. Wszystko kreowane jest przez naszą wyobraźnię oraz marketing turystyczny. Ludzie są w stanie zapłacić mnóstwo pieniędzy, by poczuć tę namiastkę raju.
Hong Kong robi olbrzymie pierwsze wrażenie. Nagle cywilizacja zwala się człowiekowi na łeb. Strasznie gęsto zaludniona cywilizacja. Bo czy ktoś z was, brał kiedyś prysznic z nogą w kiblu, bo wydawało się to najsensowniejszym rozwiązaniem? Ja nie miałem wielkiego szczęścia do swoich noclegów w Hong Kongu. Najpierw trafiłem do hostelu, w którym wszystko oparte było o sedes, a potem to już wstyd przyznać się gdzie…
Po sześciuset pięćdziesięciu kilometrach dojechałem do Da Nang. Zrobiłem sobie kolejną przerwę. Jeszcze w hostelu poznałem Szwedkę. Miała na imię Lisa. Podróżowała przez Wietnam w przeciwnym kierunku niż ja. W Azji Południowo-Wschodniej przeciętny backpacker jest bardzo przewidywalny i schematyczny. Podróżuje mniej więcej w taki sam sposób.
Nadeszły święta Bożego Narodzenia. Poszedłem z Holendrem do klubu. Poznaliśmy dwie Brazylijki. Pierwsza była szczupła, miała niesamowicie melodyjny i kobiecy głos. Druga miała pulchną dupę i usta tak szerokie, że gdyby nie miała uszu, to pewnie uśmiechałaby się naokoło. Zmieściłaby do środka kabaczek.